Zbigniew Markowski
PECHOWY PRZECHODZIEŃ
Choć będzińskie zamczysko przetrwało niezliczone wojny, największym zagrożeniem dla jego istnienia nie stały się armie obcych, krwawych najeźdźców, lecz przypadkowy, miejscowy przechodzień. Gdy w 1825 roku mieszkaniec Będzina przechodził pod zrujnowaną już budowlą, spadł na niego duży fragment muru zabijając nieszczęśnika na miejscu. Władze z Olkusza nakazały więc definitywną rozbiórkę do fundamentów. Na szczęście tryby biurokracji już wówczas obracały się powoli i zanim polecenie wykonano, zapadły zupełnie inne decyzje. Od tego czasu zamek w Będzinie jest już pieczołowicie chroniony. Pierwszą restaurację zabytku przeprowadzono w 1834 roku planując umieszczenie tam szkoły górniczej. Kolejne próby odbudowania ruiny podjęto tuż po pierwszej wojnie światowej, ostatecznie prace zakończyły się w 1956 roku – wtedy obiekt przejęło Muzeum Zagłębia w Będzinie.
Warowna budowla stała na tym wzgórzu od zawsze: przede wszystkim za sprawą lokalizacji – przebiegały tędy handlowe szlaki z zachodu na wschód (Wrocław – Kraków), obronie sprzyjało pobliskie położenie rzeki Czarna Przemsza. Gród istniał już w wieku IX, pierwsze duże zniszczenie tego obiektu często przypisuje się Tatarom (w 1241 roku), co jednak współczesne badania poddały w wątpliwość. Osadnictwo na wzgórzu sięga czasów dużo wcześniejszych – wykopaliska wykazały, że mieściła się tu osada kultury łużyckiej – już w VII wieku przed Chrystusem. Pierwszym wymienionym z imienia zarządcą zamku był niejaki Wiernek (lub Wiernko) urzędujący w roku 1349. Dziewięć lat później zakończono prace nad budową zamku murowanego, co wiązać należy z tworzeniem przez Kazimierza Wielkiego linii obronnej przed atakami ze Śląska i Państwa Czeskiego. Ale już wcześniej, w drugiej połowie wieku XIII wzniesiono kamienną, trzydziestometrową wieżę – dokładnie tę samą, z której dziś przez lunetę oglądać możemy panoramę okolicy.
BURZLIWE DZIEJE
Gdy w 1616 roku w Będzinie wybuchł wielki pożar, spalił się i zamek. Choć odbudowano go dość szybko, po czterdziestu latach znów spłonął – tym razem za sprawą działań zbrojnych w czasie szwedzkiego potopu. Szwedzi zburzyli także część budowli. Dewastowany przez najeźdźców obiekt opasany był już wówczas trzema murami, chroniły go też potężne wały ziemne. Mury będzińskiego zamku widziały wiele historycznych postaci, miały tu miejsce istotne wydarzenia. W 1364 roku przebywał tu cesarz niemiecki Karol IV, w 1574 – Henryk Walezy, w 1683 – Jan II Sobieski, w 1696 – August II Mocny, w 1797 – Stanisław August Poniatowski. W murach tych zawarto pakty będzińsko – bytomskie, na mocy których Maksymilian Habsburg zrzekł się pretensji do polskiego tronu.
W swoich burzliwych dziejach zamek pełnił rolę szpitala, przez trzy lata – od 1840 roku funkcjonowała tu kaplica ewangelicka, w której nabożeństwa odprawiał przyjeżdżający z Tarnowskich Gór pastor. Swój historyczny epizod mają w miejscu tym także Żydzi: na przełomie XVIII i XIX wieku przed zamkiem wzniesiono synagogę oraz łaźnię żydowską. Obiekty te upamiętnia dziś obelisk ku czci Żydów zamordowanych przez hitlerowców w 1939 roku – obie budowle wówczas zburzono.
ZBIORY, ZBIORY, ZBIORY
Nic dziwnego, że na emeryturze zamek prezentuje wszystko to, co bezpośrednio lub pośrednio związane jest z jego militarną historią. Prawdziwe skarby znajdą w nim miłośnicy dawnej broni – kolekcja jest bogata, dobrze przygotowana i pięknie eksponowana. W oczy rzuca się skompletowana w całości pikinierska zbroja pochodząca z początku XVII wieku oraz zbroja kopijnika z Włoch datowana na końcówkę wieku XVI. Ciekawymi eksponatami są dwa monstrualnie długie, dwuręczne miecze piechoty z Europy Zachodniej (XVI wiek). Jeśli chodzi o dawne militaria – od XVI do XX znajdziemy tu zresztą niemal wszystko. Prezentowane są wszelkie techniki: od najprostszych po subtelne rozwiązania związane z zapłonem broni palnej, przeróżne (także wyjątkowo bogate i cenne) wykonania oraz zastosowania: bojowe, ćwiczebne, paradne oraz do polowań.
Są i perełki z Japonii – gwiaździsty hełm samuraja z XVIII wieku, strzelba lontowa i broń biała oraz wyposażenie wojowników z Afryki. Druga ze stałych wystaw poświęcona jest historii zamku oraz miasta. Oglądamy więc rekonstrukcje budowli, pochodzący z epoki średniowiecza hymn do świętej Katarzyny zapisany na pergaminie, dawne mapy, fotografie, dokumenty (także te najstarsze – sygnowane przez cechy rzemieślnicze Będzina). Na zamku dostaniemy jeszcze jedną bezcenną pamiątkę – panoramiczny widok okolicy z zamkowej wieży; czasem też – towarzystwo dyżurnego miejskiego gołębia. Choć niegdyś wieża – donżon liczyła sobie aż 30 metrów, dziś spoglądamy z wysokości metrów dwudziestu: to efekt dziewiętnastowiecznej przebudowy. Zamek jest siedzibą Bractwa Rycerskiego Zamku Będzin czyli znanej w kraju i za granicą grupy rekonstrukcyjnej, odbywają się tu coroczne strzelania z broni czarnoprochowej oraz pneumatycznej, mury upodobali sobie także miłośnicy muzyki celtyckiej organizujący festiwale. Zamek jest kluczowym miejscem w czasie obchodów dni miasta. Prócz wspomnianych wystaw stałych Muzeum organizuje także ekspozycje czasowe; można zamówić również lekcje muzealne dla szkół – na przykład o średniowiecznych budowlach obronnych, życiu rycerstwa lub będzińskich legendach.
Herb miasta Będzina wyraźnie nawiązuje do zamku – na czerwonym polu widzimy biały mur obronny z otwartą szeroko bramą w kolorze złotym oraz dwoma wieżami (w XVII wieku wizerunek herbowy zawierał trzy wieże). Złota jest także korona symbolizująca właściciela miasta – króla. Najsilniej z miastem tym kojarzy się Kazimierz Wielki, to on przyczynił się do zbudowania zamku murowanego, otoczenia go murami, za jego czasów nastąpiła lokacja miasta na prawie magdeburskim, wreszcie – zbudowano murowaną świątynię. Taka szczególna królewska opieka wynikała z faktu, iż Będzin był miastem granicznym, z wysokiej wieży zaś bez trudu zaglądano głęboko w obcą ziemię. Legenda przypisuje Kazimierzowi Wielkiemu także nadanie nazwy miastu: planując rozmieszczenie swojego orszaku i służby król miał wyrazić się, iż on sam „tu będzie”, w innym miejscu ma przebywać czeladź, pozostali zaś w okolicach dąbrowy oraz sosen. Tym sposobem za jednym zamachem nazwy uzyskać miały okoliczne osady (Będzin, Czeladź, Dąbrowa oraz Sosnowiec), jednak za czasów Kazimierza Będzin od dawna miał zbliżoną do dzisiejszej w brzmieniu nazwę pochodzącą od imienia Będzan lub Benda. Benda ów – zgodnie z kolejną legendą miał być bliskim towarzyszem wypraw wojennych Bolesława Chrobrego, który nagrodził dzielnego woja solidnym kawałkiem ziemi ze wzgórzem nad Czarną Przemszą. Aby być bliżej przyjaciela król miał nawet przenieść stolicę z Gniezna do Krakowa. Okolice Będzina obfitują w wiele malowniczych legend. Mamy więc rycerza bez głowy spacerującego nocą po murach zamkowych – widmo burgrabiego, który żyjąc z rozbojów popełnił wiele zbrodni – w tym morderstwo na młodej Żydówce. Dziś przeklęty przez kobietę rycerz pokutuje za swoje winy błąkając się po zamku z głową we własnych rękach. Zgodnie z kolejną legendą będziński zamek miał wizytować osobiście łęczycki diabeł Boruta, zaś budowie będzińskiej świątyni przeszkodzić chciały moce piekielne miotając w jej stronę olbrzymie kamienie.
Wyświetl większą mapę