Zbigniew Markowski
BARDZO STARY RÓW
Młynówek jest bez liku: to nie tylko nazwa własna przeróżnych rzeczek czy kanałów, to rodzaj cieku wodnego, którego zasadniczym zadaniem jest napędzanie młyna. Także cieszyński kanał o nazwie Młynówka pełnił taką właśnie funkcję. Choć badacze historii uważają, że woda płynęła tędy już w późnym średniowieczu (jako część systemu obronnego grodu), na dawnych planach i szkicach jest typowym, znikającym obiektem: na sporządzonych dla potrzeb militarnych rysunkach z 1647 roku jest wyraźnie zaznaczona, na miedziorycie datowanym trzy lata później – już jej nie ma. Pojawia się za to na rysunku z 1789 roku, by za jakiś czas znowu zniknąć. Niezależnie jednak od dowodów materialnych wiadomo, że w bezpośredniej bliskości cieszyńskiej rzeczki osiedlali się w zamierzchłych czasach rzemieślnicy: kowale, garbarze, tkacze – wszyscy ci, którzy potrzebowali wody.
Długość Młynówki to dwa i pół kilometra, rozpoczyna się od położonej w Lasku Miejskim śluzy na potoku Puńcówka, kończy swój bieg wpadając do kolejnego cieku – Bobrówki. Odcinek nazywany Wenecją liczy tylko kilkaset metrów.
ROMANTYCZNA ULICA
Pierwsza wzmianka dotycząca Młynówki – autorstwa pełnomocnika księcia Wacława III Adama – pochodzi z pierwszej połowy XVI wieku: dokument zwalnia mieszczan z obowiązku oczyszczania czegoś, co nazwano „przykopą młyńską”. W śląskiej gwarze słowo „przykopa” – czasem wymawiane jako „przikopa” – oznacza po prostu rów. I tak Młynówka wygląda dziś: pojęcie przykopy zaś znalazło się w nazwie ulicy, przy której znajdziemy Wenecję. Wenecja jest w dolnej części miasta i prowadzą do niej urokliwe, długie schody. Dziś okolice Młynówki to ulubione miejsce romantycznych spacerów zakochanych mieszkańców miasta oraz obiekt zainteresowania fotografów i filmowców. Bo jest tu jak w Wenecji: nie dość, że ściany budynków obmywa woda, to jeszcze bezpośrednio nad kanałem zbudowano liczne tarasy a mieszkańcy wchodzą do swoich domów po kładkach – zamykanych furtkami lub otwartymi.
Uliczka Przykopa jest wąska – jeśli przejeżdża tędy samochód, trzeba odsunąć się na bok: na tym zresztą także polega urok cieszyńskiej Wenecji – jest kameralna, wybrukowana prawdziwą kostką, pełna kolorów, zaskakująca i ciekawa. Młyn jest tu nadal, choć jego stan zdecydowanie wskazuje na konieczność podjęcia poważnych prac renowacyjnych.
DZIELNICA ARTYSTÓW
O renowacji Wenecji mówi się w Cieszynie dużo, choć pierwsze, wspólne z Czechami podejście do tego tematu nie wypaliło. Władze próbują więc same poprawić wizerunek okolicy nad Młynówką – na przykład za pomocą stylizowanego oświetlenia ulicznego. To co oglądamy na ulicy Przykopa jest prawdopodobnie stanem przed wielką świetnością: nie tylko trzeba usunąć zielsko w wielu miejscach szpecące kanał, ale popracować także nad całościową prezencją domów nad Młynówką. Zadbać o kanał trzeba też z innego powodu – plan zarządzania kryzysowego Cieszyna wyraźnie wymienia potok Młynówka (obok położonych nieopodal cieków Puńcówka i Bobrówka) jako źródła zagrożenia powodziowego. Sami urzędnicy do zmiany wizerunku nie wystarczą: na szczęście znalazł się naturalny sojusznik.
Naturalnym sojusznikiem urokliwych zakątków miejskich są wszak artyści, a tych w Cieszynie jest mnóstwo – chociażby za sprawą artystycznego wydziału Uniwersytetu Śląskiego. W 2012 roku po raz pierwszy zorganizowano więc w Wenecji imprezy artystyczne, naprzemiennie – co roku – są to Spotkania Sztuki w Wenecji Cieszyńskiej oraz Biennale. Spotkaniom towarzyszą wystawy prac uczestników – także w niepowtarzalnym klimacie Przykopy.
Brukowane ulice i długie schody to charakterystyczne cechy łączące Wenecję nad Młynówką z artystyczną dzielnicą Paryża – Montmartre. Choć wzgórze o tej nazwie jest dziś niemal synonimem ulubionego przez malarzy miejsca, tak naprawdę lata swojego prawdziwego dorobku artystycznego ma już za sobą: żyje raczej turystyką. Znacznie więcej wspólnych elementów znaleźć można z artystyczną dzielnicą Wilna, położonym nad rzeką Wilejką Zarzeczem. Jeszcze kilka lat temu Zarzecze było zaniedbane, wręcz zdewastowane. Ta przedwojenna żydowska dzielnica doczekała się jednak intensywnego programu rewitalizacji: dziś na urokliwych uliczkach spotkać można twórców pracujących nad sztalugami a czas spędzić z kafejce o niepowtarzalnym klimacie. Do miana artystycznych dzielnic Londynu pretendują Chelsea oraz Soho; Berlin ma swój Prenzlauer Berg. Ambicje, by mieć coś takiego także u siebie pokazują też polskie dzielnice – Nowa Huta w Krakowie, trójmiejski Nowy Port czy też stołeczna Praga – Północ lub Żoliborz. W porównaniu z nimi Cieszyn częstokroć ma znacznie poważniejsze powody do dumy ze swojej Przykopy: to prawdziwie historyczne miejsce, ciekawy przykład połączenia wody z miejską tkanką budowlaną oraz wielokulturowe tradycje. Warto odwiedzić cieszyńską Wenecję nie tylko teraz – kiedy widać jeszcze brudną wodę w przykopie a i potem, gdy już wypięknieje. I porównać z własnymi wyobrażeniami o dzielnicy artystów.
Wyświetl większą mapę