Zbigniew Markowski
WART PARK PAŁACA
Z całą pewnością przepiękny świerklaniecki park wart jest pałacu – pałac spłonął jednak w 1945 roku za sprawą żołnierzy Armii Czerwonej, którzy w rodzie Henckel von Donnersmarck władającej posiadłością widzieli swojego niemieckiego wroga. Resztki budowli wysadzono w powietrze (jak donosiła lokalna prasa zrobili to w czynie społecznym górnicy pobliskiej, piekarskiej kopalni) w latach sześćdziesiątych. Szkoda – „Mały Wersal” mógł bowiem śmiało konkurować z najwspanialszymi pałacami Europy. Czasem bywa mylony ze starym zamkiem którego ruiny mieszczą się kilkaset metrów od miejsca wybudowania „Małego Wersalu”. O ile jednak stary zamek był w Świerklańcu od niepamiętnych czasów – wspominają o nim dokumenty trzynastowieczne – o tyle nowa rezydencja powstała dopiero pod koniec XIX wieku.
„Mały Wersal” był prezentem Guida von Donnersmnarck dla swojej żony – Blanki de Paiva a jednocześnie spełnieniem jej marzeń. Blanka (Teresa Lachmann), która portugalski tytuł arystokratyczny odziedziczyła po poprzednim mężu była jedną z najsłynniejszych paryskich kurtyzan, zaś po burzliwym romansie została pierwszą żoną rezydującego w Świerklańcu dziedzica rodu Donnersmarck. Guido był jednym z najbogatszych ludzi ówczesnej Europy, przemysłowcem i właścicielem ziemskim, brał udział w negocjacyjnym sukcesie Prus po wojnie z Francją (jego zasługą są tak zwane sumy bajońskie). Wybudowany w latach siedemdziesiątych dziewiętnastego wieku prezent liczył 99 pokoi, by konstrukcja dobrze trzymała się na dość podmokłym gruncie trzeba było wbić wpierw w ziemię ponad 2000 dębowych pali długich na 10 metrów. Neorenesansowy pałac w pełni zasługiwał na miano Wersalu. Zaprojektował go zresztą twórca Luwru – Hector Lefuel, nadworny architekt Napoleona III. Specjalnie dla cesarza Wilhelna II, który był częstym gościem na polowaniach u Donnersmarcków kilkadziesiąt metrów dalej usytuowano budynek zwany dziś szumnie Pałacem Kawalera. W odróżnieniu od „Małego Wersalu” Dom Kawalera dotrwał do naszych czasów. Przed laty administrował nim resort górnictwa (odbywały się tam między innymi spotkania Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej). Dziś hotel i restauracja w Domu Kawalera są do dyspozycji gości; wielokrotnie odpoczywała tam piłkarska reprezentacja Polski w piłce nożnej, bywali prezydenci i cała kolekcja VIP-ów.
LEPIEJ NIŻ W WERSALU
Wnętrza „Małego Wersalu” urządzał Emmanuel Fremiet – zgodnie z panującą wówczas francuską modą. Powstały wówczas – na obrzeżach obiektu – cztery rzeźby jego autorstwa. W doskonałym stanie zachowały się do dziś i są najważniejszym powodem, dla którego miłośnik sztuki powinien odwiedzić Świerklaniec. Fremiet był bowiem twórcą nie mniej uznanym niż architekt Lefuel: to właśnie Fremiet jest autorem pomnika Joanny D’Arc (Złota Dziewica Orleańska) stojącego na paryskim placu Piramid. To właśnie on stworzył u wejścia do Kanału Sueskiego monument francuskiego przedsiębiorcy i dyplomaty, budowniczego Kanału – Ferdinanda de Lesseps. Cztery rzeźby w Świerklańcu przedstawiają zwierzęta; czasem niesłusznie przypisuje się temu autorowi stworzenie także fontanny stojącej onegdaj przed pałacem.
W miesiącach letnich zarówno fontanna, jak i rzeźby Fremieta dla których artysta przewidział dodatkowo rolę fontann tryskają wodą tworząc dynamiczne, perspektywy. Twórca specjalizował się zarówno w wizerunkach zwierząt, jak i w fontannach – jego zwierzęta (konie morskie, żółwie, delfiny) zdobią też Ogród Luksemburski w Paryżu. Jeśli podniesiemy głowę stojąc pod monumentami Fermieta zauważymy duży, rzucający się w oczy podpis rzeźbiarza.
WSZĘDZIE MNÓSTWO WODY
Tak, woda jest dosłownie wszędzie, bo w przestrzeń parku wkomponowano liczne rzeczki, kanały i stawy. Dla architekta stały się powodem do zaprojektowania kilku urokliwych mostków. Warto je obejrzeć z różnych miejsc – każdy jest inny, każdy jest niepowtarzalny. Z wody flora świerklanieckiego parku czerpie swoją bujność, woda jest miejscem żerowania wielu gatunków zwierząt. Wystarczy jednak przejść kilkaset metrów na zachód by zobaczyć olbrzymi akwen – to zbiornik wody pitnej nazywany Jeziorem Świerklanieckim. W 1939 roku woda zalewu miała zatrzymać nacierajace niemieckie czołgi, zaś dopiero co powstały zbiornik wodny był kluczowym elementem Obszaru Warownego Śląsk. W razie zagrożenia planowano zalanie olbrzymiego obszaru, sama jego długość miała wynosić kilkadzisiąt kilometów. Atak przeprowadzono jednak w zupełnie innym miejscu.
Centralne zlokalizowanie pałacu podkreślały grupy roślin, drzew i stawy. Park istniał tam już wcześniej – po raz pierwszy świerklaniecki obiekt urządzać zaczęto w roku 1670 wzorując go w dużej mierze na londyńskim Hyde Parku – stąd widoczne do dziś charakterystyczne polany. W 1865 roku, w czasach wielkiego powodzenia rodu, przebudowano park zgodnie z projektem Gustawa Mayera. To z tego okresu pochodzą dostojne drzewa: dęby i kasztanowce. Pozostała też wejmutka (Pinus strobus) – gatunek sosny wywodzącej się z Ameryki Północnej. Egzotyczne drzewa oznakowane są dziś tabliczkami z opisem.
Wiosną i latem bardzo widowiskowo prezentuje się cały zestaw kwietników otoczony rzeźbami Frémieta. W zamyśle berlińskiego projektanta kompozycja ta miała być swoistym tarasem prowadzącym z Małego Wersalu do przystani wodnej. Co ciekawe – alejki oświetlane były ekologicznie – za sprawą biogazu. To jedno z pierwszych udokumentowanych zastosowań biogazu w Europie. Park figuruje w Rejestrze Zabytków Województwa Śląskiego i mimo licznych prowadzonych tam prac – także wsparcia finansowego Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska – wciąż wymaga wiele pracy. Także tej polegającej na wycinkach drzew, które bez ingerencji człowieka same wysiały się w parku – w 2007 roku wycięto 950 metrów sześciennych samosiejek.
Zimą świerklaniecki park nie traci nic ze swojego uroku, mało tego – otrzymujemy dodatkową atrakcję w postaci kuligu: traktorowego lub z udziałem koni. Nawet z sań widać wówczas jak wiele różnych zwierząt znalazło tam swój dom. Nad brzegami rzeczek gromadzą się krzyżówki, a większe sztuki spotkać można w mini ZOO. Jest ono czynne cały rok, mieszka tam daniel, osiołek, kuc, obejrzeć możemy i ptactwo. Warto zajrzeć do niegdyś ewangelickiego, dziś rzymskokatolickiego kościółka w północnej części parku. Urokliwa budowla została wzniesiona staraniem Guida von Donnersmarck, w jego czasach od mszy rozpoczynano często polowania w pobliskich lasach. W kościele obejrzeć można witraże autorstwa Wernera Lubosa – tarnogórskiego artysty. W niedzielę świątynia jest miejscem mszy świętej.
Aby obejrzeć bramę świerklanieckiego parku należy udać się do… Chorzowa. Podczas budowy Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku przeniesiono obiekt ze Świerklańca i dziś otwiera on drogę gościom chorzowskiego Ogrodu Zoologicznego. Szczyt bramy wieńczy podobizna kamiennego lwa. Tym sposobem ZOO posiada dziś kamienną bramę nie pasującą zupełnie do stalowego ogrodzenia, zaś park w Świerklańcu – stalową – także nie pasującą do otoczenia. W świerklanieckim parku – szczególnie w okresie jesiennym – odbywa się sporo przeróżnych festynów, imprez, konkursów i spotkań. Szczególnie upodobali sobie to miejsce hodowcy psów, nietrudno więc trafić na zawody czworonogów. Prezentowane poniżej zdjęcia pochodzą ze spotkania właścicieli psów pasterskich.
Wyświetl większą mapę