Jezioro Rybnickie

Zbigniew Markowski

CIEPŁE MORZE

Rzeka Ruda jest ruda z powodu rudy darniowej, którą podmywa i której zawdzięcza rudawy kolor. Jeśli nie liczyć wiosennych wzburzeń, przez całe wieki jej wody prowadziły spokojne życie i przepływały 50 kilometrów od źródeł gdzieś w Żorach aż po ujście do Odry. Rzeka nigdzie się nie spieszyła, średnio jej nurt co sekundę przepychał do przodu niecały metr sześcienny wody. Dopiero w grudniu 1971 roku, na dwudziestym pierwszym kilometrze biegu Rudy coś się stało: wody przegrodzono zaporą i w ten sposób powstało Jezioro Rybnickie. Nie byłoby jeziora bez elektrowni: to na jej potrzeby akwen zbudowano. Pierwszy blok elektrowni pracować zaczął jeszcze przed całkowitym napełnieniem zalewu, jednak dopiero dzięki wodzie przedsięwzięcie mogło rozwinąć skrzydła. Woda – jak w większości elektrowni cieplnych – potrzebna jest do chłodzenia turbin, właśnie dlatego jezioro jest stale podgrzewane: o kilka, czasem nawet kilkanaście stopni Celsjusza.

Mieszkańcy Rybnika nazywają akwen ten morzem, trzeba więc dodać, że dysponują oni morzem ciepłym a czasem nawet tropikalnym. Jezioro Rybnickie prawie nigdy nie zamarza, by skuć je lodem potrzeba zimy tysiąclecia, choć podczas srogich sezonów zamarza częściowo. Wysoką temperaturę wody wykorzystują amatorzy sportów wodnych (które można uprawiać praktycznie przez cały rok) oraz przyroda. Jest jeszcze bonus w postaci niezwykłego krajobrazu: 550 hektarów wody z potężnym zakładem energetycznym w tle – razem z jego dwoma liczącymi po 120 metrów wysokości chłodniami kominowymi (jedna na cztery bloki) oraz charakterystycznym układem kominów.


ZASTOSOWANIE UNIWERSALNE

Podobnie jak jezioro (o długości siedmiu kilometrów i pojemności 24 milionów metrów sześciennych wody), także elektrownia stanowi dumę Rybnika. Na każde 100 megawatów wytworzonych w polskich elektrowniach 7 pochodzi z tego właśnie obiektu. Jego roczna produkcja równa jest 9000 GWh energii; potrzeba do tego czterech milionów ton węgla. Dziś zakład skutecznie walczy o przestrzeganie norm ochrony środowiska: nie tylko wód jeziora, ale i powietrza. Zbiornik wodny pełni także trzy dodatkowe funkcje: jest akwenem retencyjnym zapobiegającym powodziom, służy wypoczynkowi, ma również znaczenie przyrodnicze. Przyrodnicze okazy bywają tu zdumiewające, choć pojawiają się w nie zawsze zamierzony sposób. Świadomie zbiornik zarybiono syberyjskim amurem białym, który czuje się tu bardzo dobrze: gość z Rosji zjada nadmiar wodnej roślinności – bez niego w ciepłe jezioro szybko mogłoby zarosnąć.

Co jakiś czas Polskę elektryzuje wiadomość, że w Jeziorze Rybnickim złowiono piranię: nie powinniśmy się jednak groźnie wyglądającej ryby obawiać – specjaliści najczęściej identyfikują ją jako piranię Pacu: gatunek o groźnej prezencji, jednak pokojowym i roślinożernym nastawieniu. Wiele osób widziało tu żółwie – zarówno one, jak i wspomniane piranie to efekt działalności nieodpowiedzialnych hodowców – amatorów, którzy pozbywają się pupili zakupionych wcześniej w sklepach zoologicznych.


WĘDKARZE I ŻEGLARZE

Wędkarze chwalą Jezioro Rybnickie, choć podkreślają, że to trudna woda: obieg cieczy wymuszony przez elektrownię może się zmienić, to zaś wpływa na przemieszczanie się ryb. Obowiązuje tu zakaz łowienia ze środków pływających, co czyni polowanie jeszcze trudniejszym. Zbiornik regularnie zarybiano od samego początku jego istnienia, w środowisku fanów moczenia kija uchodzi on za eldorado ryb dużych. Swoje piękne chwile przeżyją na pewno amatorzy karasi, leszczy, płoci oraz linów, które osiągają w wodach zalewu duże rozmiary. Niektórzy chwalą pobliskie zbiorniki wyrównawcze, gdzie występuje lin, szczupak, karp i sandacz. Niekwestionowanym królem jeziora jest jednak sum, wielokrotnie padał tu rekord kraju w połowie tej ryby. Okaz złapany jesienią 2010 roku mierzył 241 centymetrów długości przy wadze 103 kilogramów, inny – pokonany w marcu 2014 miał odpowiednio 214 cm i 107 kg. Niektórzy wędkarze przysięgają, że widzieli okazy trzystukilowe.

W okolicy znajdują się ośrodki żeglarskie i stanice miłośników deski z żaglem: przybywają do nich nie tylko fani fal z Rybnika i okolic. Nieopodal można pojeździć konno, organizowane są biegi – także długodystansowe, wokół akwenu. Kwitnie kajakarstwo, wiele osób jeździ na rowerze. Korzystnie prezentuje się ośrodek wypoczynkowy z niewielką plażą. Piasku nie jest tam zbyt wiele, ale zamoczenie ciała w upalny dzień na pewno nie zaszkodzi. Tuż obok znajdują się miejsca zabaw dla dzieci oraz to, co nazywamy ofertą gastronomiczną. Nie ulega wątpliwości, że jezioro daje mieszkańcom Rybnika możliwość wypoczynku tuż za miastem, stanowi przyzwoitą bazę sportów wodnych i podstawę rozwoju bujnej roślinności wszechobecnej w okolicach akwenu. Gościa spoza Rybnickiego Okręgu Węglowego także okolica ta może zainteresować – zwłaszcza dotyczy to miłośników dużych projektów industrialnych – takich jak jezioro zbudowane specjalnie na potrzeby elektrowni.

Jezioro Rybnickie to jeszcze jeden dowód na uzależnienie człowieka od przyrody. Nawet jeśli dysponujemy elektrownią węglową (rybnicki zakład to elektrownia cieplna – kondensacyjna zasilana węglem kamiennym) – i tak potrzebne są gigantyczne ilości wody. W pierwszych wiekach górnictwa było podobnie, bo kopalnie powstawały tylko tam, gdzie okolicę porastał duży las. Drzewa stanowiły najważniejszy surowiec potrzebny do eksploatacji podziemi: służyły jako podpory stropu, wypełnienie pionowych szybów, materiał na narzędzia oraz maszyny. Prawdziwy postęp osiąga się wtedy, kiedy człowiek nie tylko potrafi korzystać z darów natury nie niszcząc jej, ale także – jeśli zdarzy mu się wkroczyć w ekosystemy zbyt mocno – umie naprawić swoje błędy. Czasem naprawianie błędów trwa całe dziesięciolecia, choć w końcu przynosi efekty. Jezioro Rybnickie też miało swój przełomowy moment. Dopiero latem 2014 roku po raz pierwszy można było legalnie wejść tutaj do wody: otwarcie skromnej plaży (ze strefą dla dzieci o głębokości 120 cm i dla dorosłych – 2 – 3 metry) stało się jednak faktem.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Rybnika