Ruiny pałacu w Sławikowie

Oliwia Jankowiak

Pośród lasów i łąk, miast i miasteczek kryją się liczne pałace, które z dnia na dzień popadają w ruinę tracąc swój pierwotny blask. Jednym z takich miejsc, które skrywa mnóstwo tajemnic i legend jest Pałac w Sławikowie – niegdyś jeden z największych obiektów na Śląsku.

Sławików – pradawna wieś znajdująca się w województwie śląskim, słynie z monumentalnych ruin zachwycającego niegdyś pałacu eklektycznego. Informacje o najstarszej wsi raciborskiej sięgają roku 1223 – czasów odnowy równie wyróżniającego się we wsi średniowiecznego kościoła pod wezwaniem św. Jerzego. Mimo licznych badań historyków, dokładna data wybudowania pałacu nie jest znana. Przyjmuje się, że powstał z końcem XIX wieku, jednak pojawiają się wzmianki o tym, że pałac mógł zostać zbudowany wcześniej – około pierwszej połowy XVIII wieku za czasów rycerza Fryderyka von Lautensacka.


Rodzina Eichendorffów w latach 1795-1831 zajmowała się pałacem, którego przebudowa nastąpiła w XIX wieku. Adalbert von Eickstedt stworzył nowy projekt przebudowy, natomiast Ernest Eickstedt zajął się jego realizacją zmieniając bryłę barokową w klasycystyczną oraz dokonując zmian przestrzeni parkowo-ogrodowej. I tak też w berlińskim periodyku z 1856 roku pojawiły się szkice pałacu. Dzieło architektoniczne zostało wybudowane z murowanej cegły na wzór prostokąta. Fasada elewacji wschodniej posiada trójkątny zdobiony ryzalit z płaskorzeźbami symbolizującymi rolnictwo. Na tympanonie widoczny jest herb rodziny Eickstedta, fasada posiada także charakterystyczne czworoboczne wieże. Tym co przykuwa uwagę jest znajdująca się od południowego-wschodu oranżeria arkadowa, podłużny taras oraz znajdujący się po stronie dawnego ogrodu zdobiony portyk z tarczą zegara. Dawniej pałac posiadał aż 100 sal, 6 hektarów powierzchni parku, kaplicę nagrobną, a nawet wielkie piwnice. Z historii można dowiedzieć się, że pałac słynął z radosnej atmosfery, gdyż prawie każdego dnia do późna w pałacowych oknach można było dostrzec światło świec, usłyszeć liczne chichoty i odgłosy ucztowania. Hrabiostwo posiadało także wytworne ogrody z uwagi na miłość baronowej do kwiatów. Przy wejściu do pałacu rosły piękne holenderskie róże, które tuż po wojnie zostały skradzione przez okolicznych mieszkańców wraz z innymi elementami pałacu.


Budynek przez wiele lat był w rękach rodziny Eickstedt, która wraz z końcem drugiej wojny światowej opuściła pałac. Jednak to nie czasy wojny przyczyniły się do ograbienia i zniszczenia pałacu, a okresy po roku 1945, który definitywnie zakończył świetność pałacu skazując go na stopniową degradację. Liczne bitwy dziejące się na terytorium Sławikowa pozostawiły ślady po kulach, a wnętrze pałacu przepełnione boazeriami, rzeźbami, grawerowanymi naczyniami czy pięknymi zdobieniami zostały skradzione.

Budynek do dziś skrywa wiele tajemnic i mrocznych opowieści. Okoliczni mieszkańcy zawsze szeptali o pojawiających się w pałacu duchach. Jedna z legend znajduje się w starej książce historyka Jerzego Hyckla, który opisał w niej opowieść „Eichendorff i szara dama”. Legenda opowiada historię poety Josepha von Eichendorffa zaprzyjaźnionego z hrabią z pałacu w Sławikowie. Młodzi mężczyźni nie raz słyszeli opowieści o duchach przemykających się po komnatach zamku. Zainspirowani pogłoskami postanowili na własne oczy sprawdzić prawdziwość tych opowiadań. Tak też późną zimową porą przechadzali się po pałacu poszukując potwierdzenia na istnienie duchów. Mężczyźni znaleźli się tuż przed potężnymi metalowymi drzwiami, które mimo że nie były otwierane od ponad 100 lat, w pewne ponure zimowe wieczory uchylały się same. I tak też stało się tej nocy. Przez drzwi przeszedł duch kobiety, który oddalał się w kierunku schodów prowadzących w górę pałacu. Legenda głosi, że służący ujrzał kobiecą sylwetkę i jej twarz, która przykryta była szarym welonem. Mężczyzna udał się w kierunku zjawy, która palcem wskazała mu drogę. Po chwili poeta wraz z hrabią usłyszeli krzyk i udając się na kolejne piętro znaleźli trupa służącego, gdy wrócili, tajemnicze drzwi były już zamknięte. Takich historii było o wiele więcej, tamtejsi mieszkańcy wierzyli także, że pałac zamieszkują potwory, które przynoszą nieszczęście.

Dzieje pałacu po roku 45 nie układały się pomyślnie. Pod koniec lat osiemdziesiątych pałac przejęła Agencja Nieruchomości Rolnych, następnie po upływie kilku lat budynek został sprzedany prywatnemu inwestorowi, który w 2005 roku oddał pałac gminie Rudnik. Obiekt jest zabezpieczony przed dalszym niszczeniem, nad czym czuwa Fundacja Gniazdo. Najnowsze informacje podają, że Narodowa Agencja Rewitalizacji Dziedzictwa planuje sfinansować odbudowę zrujnowanej budowli, jednak co będzie dalej z intrygującym pałacem pozostaje ku naszej obserwacji.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z gminy Rudnik