Zbigniew Markowski
IMIĘ PO MACIEJU
Swoje imię szyb zawdzięcza obrotnemu baronowi, który – choć bardzo chciał zaistnieć w górnictwie, historykom przemysłu kojarzy się raczej z dokonaniami hutniczymi. Jeszcze w latach sześćdziesiątych XVIII Maciej von Wilczek (można spotkać pisownię Welczek wraz z imieniem Mathias) przeniósł swoją siedzibę z Wieszowej do Zabrza. Łatwiej było mu stąd zarządzać budową nowych osad wokół których – jak grzyby po deszczu – pojawiały się przeliczne piece hutnicze i warsztaty. W ten sposób powstała dzisiejsza dzielnica Maciejów (od rodziny Wilczka swoją nazwę bierze jeszcze jedna zabrzańska dzielnica – Pawłów, imię Pawła nosił syn Macieja). Pod koniec XVIII wieku zapatrzony w imponujące inwestycje górnicze państwa pruskiego Von Wilczek nabył pole górnicze i został pierwszym prywatnym inwestorem kopalnianym w okolicy. Zanim jednak doszło do wydobycia pierwszego urobku, teren ten zmienił właściciela. Maciej Wilczek przeszedł do historii również jako jeden z właścicieli zamku w Chudowie.
XIX wiek to złoty czas rozwoju zabrzańskich kopalń: na dawnym polu Wilczka pracowała kopalnia „Amalia”, tuż obok fedrowała „Concordia” Donnersmarcków, Borsigowie założyli kopalnie „Hedwigswunsch” (później Jadwiga) oraz „Ludwigsglück” (później „Ludwik”). Przed pierwszą wojną światową zdążono jeszcze otworzyć dwie kolejne kopalnie: w Mikulczycach i Rokitnicy. Każdy z tych zakładów wydobywczych drążył swoje liczne szyby tworząc ogromny i niezwykle złożony system dostępu do podziemnych wyrobisk.
TRUDNE DZIECIŃSTWO
Szyb Maciej dołączył do tego towarzystwa późno, bo pierwsze kursy wykonano tam około roku 1915. Drążono go aż 10 lat: niesłychanie długo, wziąwszy pod uwagę, że na początku XX wieku na wykopanie i przystosowanie dwustumetrowego otworu potrzebowano zazwyczaj około trzech lat. Powód był prozaiczny – po drodze budowniczowie natrafili na wodę, która uniemożliwiała przez dłuższy czas posuwanie się w głąb ziemi. W końcu jednak powstał otwór o średnicy niemal czterech i pół metra ocembrowany półmetrowym murem a sięgający na głębokość 198 metrów – nazwano go West Schacht. Arystokratą – czyli szybem przeznaczonym do wydobycia węgla był bardzo krótko. Przede wszystkim pełnił funkcje szybu zjazdowego i materiałowego (dowożącego górników i materiały do pracy w przodku). Służył również celom wentylacyjnym oraz – i to było jego zasadnicze zadanie – odprowadzał wodę nagromadzoną w kopalni.
Choć powstał jako część kopalni „Concordia” dane mu było przeżyć cały proces konsolidacji zabrzańskich kopalń – w ten sposób w latach siedemdziesiątych znalazł się w strukturze KWK „Pstrowski” – dawnej „Jadwigi” nazwanej jeszcze w 1948 roku imieniem sławnego przodownika pracy. Kiedy w 1993 roku „Pstrowski” – z powodu wyczerpania złóż węgla – kończył działalność, szyb postanowiono zasypać, zwłaszcza że przedsiębiorstwo wodociągowe nie było zainteresowane odbiorem wody z tego źródła. Wtedy na scenę wkroczył doktor Zbigniew Barecki – prezes spółki Demex: dzisiejszego właściciela szybu Maciej.
RUCH W REJONIE SZYBU
Barecki – zamiast likwidacji – zaproponował przekształcenie szybu w ujęcie wodne czyli rozwiązanie tyleż trudne, co niespotykane: ani w górnictwie polskim, ani światowym. Nowatorski projekt powiódł się. Dziś na głębokości 112 metrów zaczyna się dwudziestometrowy korek, zaś wody z poziomu 110 można skosztować – wystarczy odkręcić kranik w murze (jakość wody jest regularnie badana). Źródełko cieszy się ogromną popularności, bo płynowi z szybu przypisuje się duże właściwości smakowe a nawet zdrowotne. Najważniejsza jednak jest wieża o wysokości 29 metrów – wraz z budynkiem nadszybia stanowi piękny przykład budownictwa kopalnianego początków XX wieku, w dodatku wspaniale odrestaurowanego. Jest i wyprodukowana staraniem zakładów Siemens Schuckert Werke maszyna wyciągowa o dwóch bębnach (napędzana prądem stałym).
Z wieży (stoimy na platformie 25 metrów nad powierzchnią ziemi) można podziwiać panoramę Zabrza oraz Gliwic i zobaczyć z bliska gigantyczne koła. Już na dole czeka na turystę przewieziona z kopalni „Jadwiga” olbrzymia maszyna parowa z 1914 roku – niegdyś napędzała ona wyciąg na zupełnie innym szybie oraz imponująca kolekcja maszyn i narzędzi górniczych. Industrialny klimat odnajdziemy i w kolejnych zabudowaniach typowych dla niewielkiej kopalni sprzed stu lat: rozdzielni, maszynowni, wagonowni i wentylatorowni. Niezwykłym i niespotykanym przeżyciem jest wejście do wylotu szybu wentylacyjnego – miejsca, gdzie setki metrów sześciennych powietrza zasilały dawny zakład wydobywczy.
„Maciej” to przykład zabytku żyjącego życiem aktywnym i zdaje się, że nie było innego wyjścia. W realiach Zabrza, gdzie udostępniono podziemia „Guida” oraz otwarto dla turystów kopalnię „Luiza” sam szyb nie jest może zbyt wielką atrakcją. Obiekt oferuje więc imprezy: nie tylko dla turystów, ale i dla samych mieszkańców Zabrza i okolic: chociażby tych, którzy tłumnie odwiedzają pobliski hipermarket lub przejeżdżają tylko pobliską, bardzo ruchliwą drogą numer 88. Niezłą renomę wypracowała sobie tamtejsza restauracja, bistro regularnie organizuje imprezy muzyczne, dostępna jest sala konferencyjna w wieży szybowej. Miejsca te oferowane są na przyjęcia (także weselne), sympozja czy zjazdy. Potrawy serwowane w restauracji powstają przy użyciu smacznej wody z własnego ujęcia. Z obiektem zaprzyjaźnili się animatorzy kultury, którzy dbają, by wystaw, spektakli i festiwali tam nie zabrakło. W pobliżu szybu znajduje się obszerny parking, choć w dniu „Industriady” na ogół pęka w szwach. Cena za zwiedzanie jest przystępna, opłata za uruchomienie elektrycznej maszyny szybowej przekracza niestety możliwości statystycznego turysty i dedykowana jest raczej dużym, zorganizowanym wycieczkom. Jeśli ktoś potrzebuje szczęścia powinien koniecznie dotknąć pochodzącej sprzed dziesięcioleci podkowy, odnaleziono ją podczas renowacji w rejonie wagi towarowej dla wozów konnych.
Wyświetl większą mapę