Wiktoria Bernad
Jadąc obejrzeć ruiny zamku w Mirowie, nie możemy spodziewać się ogromnego zamczyska, otoczonego głęboką fosą. Budowla to nieduża i obecnie wstęp na dziedziniec zamkowy jest zabroniony z powodu trwających tam prac renowacyjnych. Nie zapowiada się na to, że zakończą się one w najbliższym czasie. W przyszłości zarówno wyremontowany zamek, jak i dziedziniec mają zostać udostępnione zwiedzającym. Zamek Mirów został wzniesiony na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w niewielkiej gminie – Mirów. Do powstania budowli użyto łamanego kamienia, zespojonego zaprawą wapienną, do której materiału na miejscu nie brakuje. Najpiękniejszym fragmentem warowni, który bardzo dobrze się zachował, pomimo wielu lat niszczenia, jest zamek górny. Położony jest on na niewielkim, bezdrzewnym wzgórzu, co dawało strzelcom doskonałą widoczność na tereny wokół zamku.
Warownia została prawdopodobnie wybudowana na miejscu drewnianego grodu, datowanego na wiek XIV. Zamek bardzo szybko rozbudowano, następnie przechodził on z rąk do rąk, co było dosyć częstą praktyką. Kolejni posiadacze warowni dobudowywali wyższe kondygnacje budynku. W 1587 roku obiekt przejął Maksymilian z rodu Habsburgów, co było początkiem podupadania rozwijającej się do tej pory warowni. To o co tak długo dbano, powoli stawało się zapomnianą ruiną, którą mieszkańcy okolicznych wsi regularnie rozbierali, a kamień służył im do budowy domów. Obecni właściciele, Laseccy, starają się przywrócić chwałę zamkowi. Podjęli się oni prac renowacyjnych, zapowiadając, że w warowni powstanie muzeum. Pomimo zakazu wstępu na zamek, turystów ciągle przybywa, a w weekendy trzeba parkować około 2 kilometry od budowli.
DLA AKTYWNYCH
Jeśli ktoś marzy o spędzeniu leniwej soboty lub niedzieli w bardziej aktywny niż dotychczas sposób, to warto przyjechać do Mirowa. Zamek położony jest na Szlaku Orlich Gniazd, dlatego dobrze jest zabrać ze sobą rower, plecak, dużo prowiantu i wybrać się na wycieczkę jedną z wielu tras rowerowych. Oprócz oczywistych zamków oraz skał, można okryć bardzo dużo tych mniej znanych miejsc, a droga biegnąca przez las dostarczy nam wrażeń oraz cienia w upalne dni. Aby zwiedzić pobliskie tereny wcale nie trzeba mieć roweru. Wystarczy jedynie odrobina wolnego czasu i oczywiście chęci. Dla zachłannych spacerowiczów najwspanialszą wędrówką może okazać się wyprawa do pobliskiego zamku w Bobolicach. Dotrzeć tam można idąc wzdłuż ulicy lub, co jest o wiele ciekawsze i przyjemniejsze, przez grzędę Mirowsko-Bobolicką.
Skały wapienne, które są porozrzucane wokół zamku, przyciągają wielu żądnych wrażeń wspinaczy. Ci, którzy boją się wspinania, mogą rozsiąść się wygodnie i podziwiać jak raz po raz ktoś zdobywa kolejne szczyty skalne. W Mirowie obok tych aktywnych możemy spotkać również tych, którzy po trudach tygodnia chcą po prostu odpocząć. Rozkładają oni ogromne, różnobarwne koce, wyciągają kosze piknikowe i zanurzają się w błogich marzeniach, pogrążeni w ciszy i wymarzonym leniuchowaniu w promieniach słońca. Cudownie zielone błonia zamku Mirów przyciągają też dzieci, które bawią się beztrosko, biegając wokół swoich rodziców.
WOKÓŁ ZAMKU
Spragnieni kulinarnych wrażeń niestety nie znajdą tutaj nic, co mogłoby zaspokoić ich wymagające podniebienia. Owszem, po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko zamku, znajdziemy restaurację, gdzie zjemy tanio i bardzo smacznie. Niestety na średniowieczne przysmaki nie ma co liczyć, a szkoda, bo w okolicy zamku przydałaby się restauracja, która zabrałaby nasze zmysły do tamtych czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że w obecnej knajpce, uda się zaspokoić głód nawet największych głodomorów i nabrać sił na dalszą wyprawę do sąsiednich Bobolic.
Na zamku mirowskim do tej pory nie były organizowane żadne imprezy ani pokazy średniowiecznych walk. A szkoda, bo błonia zamkowe są ogromne i przepięknie utrzymane, a ruiny, chociaż niewielkie, mają swój potencjał. Jest to idealne miejsce do pokazania kultury i życia w odległych dla nas czasach. Pozostaje to jednak w gestii obecnych właścicieli i może, po wszystkich renowacjach jakie czekają zamek, kiedyś zostanie coś takiego zorganizowane i na stałe wplecione w życie Mirowa. Oby kiedyś te stare mury zamku odżyły jak za czasów swojej świetności dla turystów, którzy spragnieni są nowych atrakcji.
Jak większość starych zamków, tak i ten posiada swoją legendę. Oczywiście jest to legenda bardzo podobna do tej, o której możemy usłyszeć pytając o Bobolice, jednak różni się kilkoma szczegółami. Otóż legenda mówi o dwóch braciach, z których jeden władał Mirowem, a drugi Bobolicami. Żyli oni wiecznymi biesiadami, a w głęboko ukrytych lochach, które łączyły oba zamki, mieli poukrywane swoje skarby. Złota i klejnotów strzegła czarownica o czerwonych oczach, a u jej boku można było spotkać złego ducha, wcielonego w psa. Pewnego razu jeden z braci wrócił z wojny z księżniczką. Drugi z nich również zakochał się w pięknej kobiecie. Zazdrosny brat, który ją przywiózł, zamknął księżniczkę w lochach i kazał strzec czarownicy. Drugi brat chciał pocieszyć dziewczynę, więc gdy czarownica odleciała na Łysą Górę, zszedł do lochów. Pierwszy brat usłyszał groźne warczenie psa, a kiedy zszedł do lochów i zobaczył obejmującą się parę, bez zastanowienia zabił brata. Zagłuszał wyrzuty sumienia trunkiem i wtedy rozszalała się burza, a jeden z piorunów trafił we władcę zamku. Księżniczka podobno wciąż przebywa w lochach zamku, strzeżona przez czarownicę, która od czasu do czasu wychodzi na powierzchnię i straszy napotkanych ludzi.
Wyświetl większą mapę